Dałabym więcej gwiazdek, ale podczas imprezowania w Bukareszcie skręciłam kostkę (nie, nie byłam pijana), co trochę pokrzyżowało moje plany na pobyt w całej Rumunii. NIe zmienia to jednak faktu, że uważam, że Bukareszt ma całkiem sporo do zaoferowania, jeśli chodzi o życie nocne, w każdej możliwej formie.
Ja tam się dobrze bawiłam w Mamai. Mimo tego, że pojechałam tam ze skręconą kostką (to akurat przydarzyło mi się w Bukareszcie). I ominęły mnie imprezy na basenie, bo z usztywnieniem na nodze nie mogłam do nich wejść. Ale poza tym nawet skacząc na jednej nodze mogłam się wyszaleć na parkiecie. Zresztą panowie chętnie mnie tam na rękach nosili. :D
Pod kątem życia nocnego, to w Timisoarze jest co robić. Przy czym nie jest to aż tak klubowe zagłębie jak Bukareszt, ale z drugiej strony jest bardziej kameralnie i tanio. Moim zdaniem, jednym z lepszych pubów jest The Drunken Rat Pub. Mega miejsce z duszą i świetnym wyborem drinków. Jedzenie też mają pyszne.
Ogólnie jest spoko. Wybór pubów jest mega duży. Więc jak w jednym wam się nie spodoba, to zaraz obok jest kolejny. Osobiście jednak żadne miejsce jakoś mega mnie nie porwało.
Szwędając się po uliczkach Brna to tak trochę jak po ulicach Warszawy. Niby jest tu dużo różnych knajp, ale nie trafiliśmy do miejsc, które by jakoś super zapadły w pamięć, albo do których by się koniecznie chciało wrócić. Było fajnie ale to raczej zasługa towarzystwa niż Brna ;)
Takie miejsce kontrastów. Jezioro jest duże i robi wrażenie, ale od razu też widać że jest sztuczne i jego brzegi nie są zbyt piękne. Z jednej strony wypasione termy, a kawałek dalej mnóstwo straszących hoteli, które upadły. Tereny dookoła przyjemne, ale ogólnie nic specjalnego.
Nie jest to może najpiękniejszy teren i krajobraz na świecie, ale mi się tu strasznie spodobało. Pełna sielanka, mnóstwo zieleni no i wszędzie woda. Ponoć w sumie jest tu 6000 stawów i teraz jestem w stanie w to uwierzyć. Warto wybrać się w rejs po jeziorze świat no i oczywiście trzeba spróbować słynnego tutejszego karpia. Polecam!
Byłam w Mukaczewie tylko przejazdem i nie miałam czasu na odwiedzenie zamku. Miasto nie jest jakieś szczególnie piękne. Centrum jest ok, ale im dalej od niego tym gorzej.
Ogólnie jestem dość wybredny, jeśli chodzi o plaże. A Odessa mnie w sumie bardzo pozytywie zaskoczyła. Arkadia jest świetna, choć trochę zatłoczona. Sobachy też polecam, bo jest jedną z bardziej dzikich miejscówek w obrębie Odessy.
Zamek to nawet nie tyle wierna rekonstrukcja, a raczej wyobrażenie budowniczych o tym, jak on kiedyś wyglądał. Więc tak naprawdę można powiedzieć, że zamek jest nową konstrukcją inspirowaną luźno historią.
Kamieniec zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Miasto oraz zamek jest niesamowicie położone. Owszem części zabytków ewidentnie przydałby się remont, ale z drugiej strony w ten sposób wszystko wygląda bardziej autentycznie. Miasto ma swój klimat. Warto nie tylko zwiedzić zamek, ale też pokręcić się po starówce. Czuć tu długą i trudną historię tych rejonów.
Ukraina jaka jest, każdy widzi. Biedniejsza od Polski, gorzej rozwinięta itd. Dla nas jest tam śmiesznie tanio, w szczególności, jeśli chodzi o zakup fajek czy alkoholu. Moim zdaniem główny powód, dla którego warto tam wpaść, to polskie ślady. Które znajdzie się nie tylko we Lwowie, ale też w innych, mniejszych miejscowościach. Więc pod kątem historycznym - ciekawie.
Będąc w dłuższej trasie, warto było zatrzymać się na chwilę i odwiedzić klasztor, oraz kościół. Ale po za nimi, to raczej średnio jest co robić, więc tak akurat żeby zrobić sobie z godzinę, albo dwie, przerwy i ruszyć dalej.
Nie byłem przekonany odnośnie Grodna. Jechałem tam, bo znajomi mnie wyciągnęli. Ale muszę przyznać, że miasto bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Przede wszystkim to jedno z czystszych miast na wschód od Polski w jakim byłem. Nie wiem, czy to za sprawą śmiesznych koszy na śmieci, czy faktu, że mają rewelacyjne służby porządkowe. Ale na ulicy nawet małego niedopałka papierosa nie można było uświadczyć. Takze wielkie WOW!
Do Brześcia wybrałem się nieco późniejszą jesienią i trafiłem na opady śniegu. Zwiedzanie więc było odrobinkę utrudnione. Ale i tak było warto. Twierdza - sztos jak to się teraz mówił. Na dzień dobry śpiew chóru Aleksandrowa przy głównej bramie. Niesamowity i okropny jednocześnie betonowy pomnik. Miks epok i styli. Ale wrażenia mocne!
Bardzo lubię takie nietypowe i nieturystyczne miejsca. Przynajmniej widać, że miasto jest autentyczne i poprostu widać jak ludziom się tu żyje. Polecam poplątać się po mieście wieczorem. Zajrzeć do tamtejszych całkiem klimatycznych pubów. Ceny są spoko, a atmosfera świetna.
Odwiedzając Białoruś po prostu trzeba odwiedzić Mir i Nieśwież. Chyba największe atrakcje turystyczne kraju. Ciekawe budowle, świetnie utrzymane i z charakterem. Wewnątrz ciekawe muzeum, w którym można się sporo dowiedzieć o regionie i historii miejsca.
Co według mnie warto zobaczyć na Białorusi? Nr 1 - Mińsk. Trzeba poznać stolicę kraju, który się odwiedza. Nr 2 - Brasław i tamtejsze jeziora. Nr 3 - zamek w Lidzie. Nr 4 - Brześć (mega pozytywne zaskoczenie). Nr 5 - Grodno i tamtejsza twierdza oraz Muzeum Kolejnictwa (to drugie fajne dla całych rodzin).
Mój największy zachwyt jeśli chodzi o Szwajcarię, poza genialnymi widokami oczywiście, wywołał tutejszy transport publiczny. Słynna szwajcarska kolej uzupełniona o kolejki terenowe i linowe to jest coś niesamowitego. Można nimi całkiem komfortowo, dojechać absolutnie wszędzie. Fakt przyroda trochę wycierpiała przez ten szał budowania hoteli i kolejek absolutnie wszędzie, choć z drugiej strony, obecnie już całkiem ładnie wtapia się to w tutejszy krajobraz. A dzięki temu wszędzie jeździ się transportem publicznym a nie każdy swoim samochodem.
Starówka nie jest zbyt wielka, ale całkiem klimatyczna. Całkiem niezłe miejsce, żeby uciec przed tłumami turystów, choć z drugiej strony to nie ma tu zbyt wiele ciekawostek do zobaczenia. To co warto to odwiedzić muzeum sera Gouda, no i oczywiście spróbować różnych jego odmian.
Niesamowite miejsce i niesamowite dzieło sztuki. Aż wierzyć się nie chce, że to przetrwało tyle wieków, szczególnie jeśli chodzi o te zewnętrzne malowidła. Na zdjęciach wcześniej wydawało mi się że to tylko mały kościółek, ale w rzeczywistości to całkiem duży kompleks klasztorny otoczony dodatkowo potężnym murem. Zdecydowanie polecam odwiedzić.
To taka typowa atrakcja spoza głównego nurtu turystycznego. W ogóle na wschód Rumunii rzadko kto dociera, a tu to już w ogóle chyba głównie lokalsi. Pałac jest niesamowity, choć przydałby mu się lekki lifting. Tak czy inaczej warto zajechać. Nawet w środku sezonu turystycznego jest cisza i spokój. Na miejscu też bardzo dobra i niedroga restauracja. Idealne miejsce na przystanek w podróży.
Wbrew różnym artykułom, które twierdzą że Tyraspol to taki totalny skansen komunizmu i w ogóle bida z nędzą, to miasto jest całkiem dobrze utrzymane. Owszem co jakiś czas przewijają się pomniki, czy piękne malowidła, które nawiązują do czasów ZSRR, ale wcale już nie ma tego jakoś bardzo dużo. Liczyłem na większe wow.
Niesamowite miejsce i w sumie jeszcze bardziej ciekawe, że wcale nie jest to żadna góra, a zaledwie niewielki pagórek. Wcale się nie dziwie, że obliczenia ile tu jest tych różnych krzyży to tylko szacunki. Szczególnie że podczas naszej wizyty, która trochę trwała, pojawiło się kilka kolejnych.
Opinie: